W pogrzebie Prezesa Klubu Kawalerów Orderu Wojennego Virtuti Militari 3 listopada 2016 r. wziął udział p.o. Szefa Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk. Podczas mszy żałobnej w Katedrze Polowej Wojska Polskiego w Warszawie żegnali Pułkownika kombatanci, podsekretarz stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej Wojciech Fałkowski oraz oficerowie Wojska Polskiego.

 

Nasza obecność tutaj nie wynika tylko z chrześcijańskiego obowiązku pogrzebania zmarłych, ale przede wszystkim z ogromnej wdzięczności wobec Pana Pułkownika, wobec jego życia, wobec jego świadectwa umiłowania Polski. 28 września miałem zaszczyt być gościem Pana Pułkownika i odbyliśmy długą rozmowę, w której wspominał najmłodsze lata w Liceum Krzemienieckim - w tym liceum, w tym miasteczku na Kresach, nad którym unosił się duch Juliusza Słowackiego. Pułkownik wspominał, że właśnie tam w Krzemieńcu wykuwała się jego postawa życiowa. Tam u stóp Góry Królowej Bony czytał po raz pierwszy wiersz Słowackiego, który potem dla niego - i jego pokolenia - stał się drogowskazem. „Lecz zaklinam - niech żywi nie tracą nadziei; I przed narodem niosą oświaty kaganiec; A kiedy trzeba, na śmierć idą po kolei; Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec.” Był jednym z tych kamieni rzucanych przez Boga na szaniec Ojczyzny, bo nigdy nie tracił nadziei na wolną i niepodległą Polskę.

 

W moim przekonaniu był to człowiek, który we współczesność przeniósł etos II Rzeczypospolitej. Kiedy się z nim rozmawiało, to tak, jakby oficer z obrazów Kossaka wstąpił do III Rzeczypospolitej. To tak, jakby przedwojenny ułan, przedwojenny oficer był wśród nas. Maniery, polszczyzna i przede wszystkim umiłowanie niepodległości.

 

Kiedy w lipcu proponowaliśmy Panu Pułkownikowi wyjazd do Kostiuchnówki, w 100-lecie najkrwawszej bitwy legionowej, w której walczył jego ojciec, powiedział: „Już nie pojadę, ale bardzo bym chciał, bo z tamtego pokolenia myśmy czerpali siłę”. Panie Pułkowniku myślę, że nasze pokolenie musi czerpać siły z Pańskiego pokolenia ludzi prawych, niezłomnych, zdolnych do największych poświęceń i kochających Polskę. Aby u schyłku swojego życia można było powtórzyć za Marszałkiem Józefem Piłsudskim „Tak żyć, jak żyłem, warto było”. Tak żyć, jak żyłeś Panie Pułkowniku, warto było – żegnał zmarłego p.o. Szefa Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk. Pułkownik Zygmunt Łabędzki został pochowany na Cmentarzu Wojskowym na warszawskich Powązkach z udziałem wojskowej asysty honorowej przy salwach honorowych.

 

Zygmunt Łabędzki pseudonim „Łoś” (1919 – 2016), żołnierz września 1939 r., członek Służby Zwycięstwu Polski, Związku Walki Zbrojnej i Armii Krajowej. Ukończył Kurs Dywersji (KEDYW). Uczestniczył w wielu akcjach dywersyjnych. Został odznaczony srebrnym Krzyżem Virtuti Militari za udział w lipcu 1944 roku w akcji niedaleko Urzędowa koło Lublina. Od września 1944 w I Armii Wojska Polskiego, z którą dotarł do Berlina. Po wojnie działał społecznie w organizacjach kombatanckich. Był wieloletnim członkiem Rady Kombatantów i Osób Represjonowanych działającej przy Szefie Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych.

 

nr 11 (407) listopad 2024

listopad