W niedzielę 3 lipca 2016 w Warszawie odbyły się centralne obchody 100. rocznicy największej polskiej bitwy I wojny światowej – bitwy pod Kostiuchnówką. W uroczystościach udział wzięli przedstawiciele najwyższych władz państwowych oraz korpusu dyplomatycznego, wśród których byli: wiceprezes Rady Ministrów, minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński, ambasador Węgier Iván Gyurcsík oraz p.o. Szefa Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk - inicjator i organizator uczczenia rocznicy.

 

Uroczystości rozpoczęły się mszą świętą w Katedrze Polowej Wojska Polskiego, po której złożono kwiaty pod tablicą upamiętniającą ks. biskupa Władysława Bandurskiego, honorowego kapelana I Brygady Legionów Polskich, uczestnika legionowych walk na Wołyniu. Druga część obchodów odbyła się przed Grobem Nieznanego Żołnierza, gdzie dokonano uroczystej zmiany posterunku honorowego, odczytano apel poległych oraz złożono kwiaty.

 

Żołnierz polski trwał. Legioniści I, II i III Brygady Legionów Polskich walczących na Wołyniu od jesieni 1915 roku trwali, bo pamiętali o rozkazie jaki rok wcześniej, w rocznicę wybuchu I wojny światowej, wydał im Józef Piłsudski: „Nie chciałem dopuścić, by na szalach losów, ważących się nad naszemi głowami, na szalach, na które miecze  rzucono, zabrakło szabli polskiej!” i kończył ten rozkaz Komendant słowami: „Chłopcy! Naprzód! Na śmierć, czy na życie, na zwycięstwo, czy na klęski — idźcie czynem wojennym budzić Polskę do zmartwychpowstania!".

 

Bitwę pod Kostiuchnówką trzeba ponownie wydobyć z mroków niepamięci. Wydobyć również dlatego, że przyczyniła się ona do umiędzynarodowienia polskiej sprawy. Waleczność polskiego żołnierza została wtedy przez wielkich tego świata dostrzeżona i zaowocowała po raz pierwszy od blisko 100 lat umiędzynarodowieniem polskiej sprawy poprzez akt 5 listopada 1916 roku, który dawał nadzieję na pełne odzyskanie przez Polskę suwerenności. Ginęli, walczyli, bo wierzyli w zmartwychwstanie Polski. I to jest ich testament dla nas współczesnych – wierzyć w Polskę. – zwrócił się do zebranych p.o. Szefa Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk.

 

Musimy być świadomi tego, że nie wszyscy w naszej Ojczyźnie pamiętają i chcą pamiętać o tamtych bohaterach. Niektórzy dopiero niedawno dowiadywali się o rotmistrzu Pileckim, o Żołnierzach Wyklętych. Na takie zapomnienie zgody nie ma i być nie powinno. Mądry naród dba o pamięć, o przeszłość, bo tylko z niej i na niej, na wartościach pochodzących z przeszłości, na heroicznych wyborach musimy budować przyszłość – powiedział na pl. Józefa Piłsudskiego premier Piotr Gliński.

 

W bitwie pod Kostiuchnówką na Wołyniu uczestniczyły wszystkie trzy brygady Legionów Polskich. Było to najkrwawsze starcie polskich formacji wojskowych w tej wojnie. Bohaterstwo legionistów przyczyniło się do wydania tzw. aktu 5 listopada i postawienia sprawy niepodległości Polski na międzynarodowy grunt. Batalia realnie zmieniła bieg historii naszej Ojczyny.

 

Legiony Polskie - prowadząc zacięte walki - dotarły na Wołyń jesienią 1915 roku. Wiosną 1916 r. rozpoczęła się potężna rosyjska ofensywa, która szybko przełamała austriacką obronę. Jedno z uderzeń skierowane było na obsadzony przez Legiony rejon Kostiuchnówki. Przez trzy dni – od 4 do 6 lipca 1916 roku - legioniści skutecznie odpierali napór przeważających liczebnie Rosjan. Dysproporcja sił obu stron była znaczna. Polacy liczyli około 5,5 tysiąca strzelców i 800 ułanów. Rosjanie dysponowali 13 tysiącami piechoty i 3 tysiącami kawalerii. Przeciwnik miał też znaczną przewagę w broni, dysponując około 120 działami wobec 49 ciężkich karabinów maszynowych, 26 dział oraz 15 moździerzy po stronie polskiej.

 

4 lipca, po całodziennym ostrzale artyleryjskim, atakujący Rosjanie napotkali silny opór okopanych legionistów. Zadanie odparcia głównych sił wroga spadło na żołnierzy z I Brygady Legionów Polskich pod dowództwem Józefa Piłsudskiego. Kolejne szturmy Rosjan na polskie pozycje kończyły się niepowodzeniem. Zacięte walki trwały cały następny dzień. 6 lipca Rosjanie przełamali linie obronne Węgrów znajdujące się na prawym skrzydle polskich pozycji. Spowodowało to odwrót oddziałów węgierskich, co zagroziło okrążeniem części legionowego zgrupowania. Po trzydniowych ciężkich i krwawych walkach oddziały polskie zmuszone zostały do wycofania się ze swych stanowisk obronnych.

 

Bitwa potwierdziła wielką wartość bojową oddziałów polskich walczących o Niepodległość. Legioniści, choć musieli zejść z pola walki, wykonali swoje zadanie, znacząco opóźniając wrogą ofensywę. Dzięki temu front nie został przerwany, a wojska austro-węgierskie wycofały się unikając okrążenia. Cena za wykazany w krwawej bitwie hart ducha i poświęcenie była ogromna. Zginęło, odniosło rany lub zaginęło bez wieści około 2 tysięcy legionistów, w tym wielu oficerów. Najwięcej strat zanotowano w 5 Pułku Piechoty I Brygady – około 500 żołnierzy (straty przekroczyły 50 proc. stanu osobowego pułku).

 

Znaczenie militarnego wysiłku legionistów było niezwykle doniosłe. W uznaniu waleczności polskich legionistów Niemcy nazwali jedno ze wzgórz w miejscu bitwy „Polską Górą” (Pollenberg). Do historii Polski na zawsze przeszyły takie pojęcia jak Reduta Piłsudskiego i Polski Lasek, które były najsilniej ostrzeliwanymi polskimi pozycjami.

 

nr 11 (407) listopad 2024

listopad